Jestem w trakcie lektury komiksu "Nausicaa z doliny wiatru" Hayao Miyazakiego (pisał go w latach 1982-1994) i jestem zmuszony wszystkich poinformować, że film - choć bardzo dobry - blednie przy nim.
To mało powiedziane - prawdę mówiąc, wciąż zbieram mózg z podłogi (jeśli mogę tak określić swoje odczucia).
Historia przedstawiona w mandze jest nie tylko dużo, dużo dłuższa (7 tomów x130 stron !!!), ale także bardziej rozwinięta, złożona, MROCZNIEJSZA i AMBITNIEJSZA. Przede wszystkim jednak zachwyca fenomenalna narracja i ciągła akcja, a także fantastycznie rozwinięte i niejednoznaczne pod kątem dobry-zły postaci (cała ich palestra).
Bez obaw - wciąż jednak główną bohaterką pozostaje dobrze nam znana z filmu Nausicaa. Niemniej jednak w mandze zostaje wystawiona na cięższe próby i musi dokonywać trudniejszych wyborów, często idąc nawet na kompromis ze swoimi ideami.
Każdy fan Miyzakiego musi go przeczytać. To Miyazaki jakiego nie znacie - niezwykle utalentowany twórca, którego nie krępuje budżet, cenzura i ramy czasowe. Choć bardzo dobrze znam tworczość Miyzakiego, to jestem autentycznie zaskoczony - spodziewałem się tej samej opowieści jak w filmie, tylko w formie komiksu. Dostałem coś dużo więcej i dużo lepszego.
Komiks możecie nabyć w wydaniu angielskim przez Empik lub z Amazona. Niestety, możecie mieć problemy z jego sprowadzeniem, bo nakład się kończy.
Słowem RE-WE-LA-CJA! Polecam z całego serca.
Zdziwiony nie jestem, w końcu film to adaptacja ledwie dwóch (z siedmiu) części mangi. I to dwóch pierwszych, więc nie dziwota, że prostszych, mniej dojrzałych itp. Jako ciekawostkę dodam, że wedle słów samego Miyazakiego, do ostatecznego zerwania z komunizmem skłonił go właśnie ten komiks, przemyślenia do jakich zmusiła go praca nad nim. Dobre dzieło sztuki potrafi człowieka zmienić, ale żeby aż tak swego AUTORA zmienić? To niecodzienne ;-) Mam tę mangę już od dłuższego czasu, ale jakoś nie mogę się do niej zabrać. Może w te wakacje...