Komedia na półuśmiech. Nic szczególnego, ale można zobaczyć. Interesujące jest też umiejscowienie akcji: prowincjonalne miasteczko na pustyni z małym bankiem. Nie ma operowania typowymi już wytartymi kliszami: nie ma wybuchów, strzelanin, nie ma nawet prawdziwych gangsterów. Jest tylko kilku
młodych zapaleńców i frustratów, marzących o dużej kasie, oraz lokalny bogacz, odtwarzany przez Johna Cleesa, którego rola skojarzyła mi się trochę z jego rolą w "Hotelu Zacisze" (ale tylko trochę). Nie ma też typowego dla wielu amerykańskich komedii prostackiego epatowania dowcipami z okolic analno-płciowych i to uznałem za duży plus tego filmu. Ogólnie film niezobowiązujący, ale ciepły. Oglądałem z przyjemnością, ale szybko o nim zapomniałem.