"Gdy Hitler ukradł różowego królika" to film, który przykuł moją uwagę ze względu na fakt, że zagraław nim jedna z moich ulubionych zagranicznych aktorek - Ursula Werner.
Długi okres przymierzałem się do tego, aby poświęcić czas na obejrzenie tego filmu od początku do końca (wcześniej widziałem tylko fragmenty, które tylko zachęciły mnie do pełnometrażowego seansu, a umożliwia to (muszę za to pochwalić tę Telewizję) Canal+.
Dziś nadszedł ten dzień , i o godzinie 12:45 rozpocząłem seans (stacja Canal+). Śledzenie losów, tułaczki rodziny żydowskiej, analiza psychologiczna motywacji głównych bohaterów oraz sposób pojmowania przez nich świata, nauki oraz rzeczywistości zastanej, wprawiają mnie w zachwyt.
Dodatkowo, przepiękne plenery takich krajów, jak: Czechy, Francja, Szwajcaria to dodatkowy atut tego filmu. Jednakże, najważniejszą kwestią w tej ekranizacja wspaniałej powieści Judith Kerr zdają się być: nazizm w jego czystej, drapieżnej postaci oraz nadzieja na nowe, lepsze czasy.