Przepiękne, zapierające dech zdjęcia kosmosu, i dobrze przemyślane scenerie. Niesamowita, wzruszająca muzyka, która tworzy połowę atmosfery filmu.
Sama wizja ludzkości w niedalekiej przyszłości jest bardzo realistyczna i dobrze zaplanowana.
Brad Pitt jak zwykle wykonał kawał dobrej roboty, mam może trochę uwag do reszty postaci.
Sceny akcji, choć oszczędnie wplecione w film, zapadają głęboko w pamięć. W końcu nie często twórcy decydują się na scenę pościgową na powierzchni księżyca czy walce w nieważkości.
Fabularnie całkiem dobrze; nie jest to niepowtarzalna historia która zmieni wasze życia. Czuć tu nieco inspiracji Czasem Apokalipsy. Co nie zmienia faktu, że śledzi się ją przyjemnie i angażuje.
A co do zarzutów, że Ad Astra jest nudny. Cóż, nie jest to film dla ludzi którzy oczekują sceny akcji co 5 min jak w Avengers. Tu jednak głównie chodzi o klimat oraz przemyślenia bohatera. Fabuła rozwija się powoli, jednak zaangażowany widz nie będzie się nudził ani przez minutę. Porównania do nowego Blade Runnera i Interstellar są jak najbardziej uzasadnione
Normalnie dałbym 8, ale ze względu na to, że ten film przedstawia niemal dokładnie moje marzenia o ludzkości za dekadę, nie mogłem się oprzeć by nie dać 9.
Mam bardzo podobnie. Gdyby nie pewne niedorzeczności, które regularnie wybijały mnie z zachwytu, dałabym 10. Film zdecydowanie do zobaczenia w kinie. Wbija w fotel.
Ale trailery robią więcej szkody niż pożytku. Jeśli ktoś jest nastawiony właśnie na kolejne Interstellar, to potem niesłusznie zaniża filmowi ocenę. Dobrze że sprawdziłam wcześniej na co idę do kina.
Cała warstwa dosłowna tego filmu była jedną wielką niedorzecznością przecież. Zdjęcia i muzyka próbowały to ratować, no ale tego nie dało się uratować.
Przez Twój wpis zmarnowałem pieniądze i dwie godziny życia. Co za gniot. Szkoda słów.
Biegnij na , "Rambo - Ostatnia Krew" !
Szczelajo i bijo się , twoją Dzesika będzie "mega ", zadowolona !
Wracając , swojo beemko trujko , w skórze i w manualu , wykonaj dryfta z radości !
Ja tak samo - to film kompletnie o niczym. Kosmos jest tylko tłem dla cierpień biednego Pita bo go tatuś zostawił.
W tym filmie też się strzlelajo i bijo, a nawet wysadzają małpy dekompresją, więc nie wiem na co narzekasz.
To samo - jestem zachwycony. Jakby film nakręcili specjalnie dla mnie. Poważnie potraktowane s-f ze sporą umownością, którą akceptuję. Może zakończenie mało odkrywcze, a całość ma w sobie sporo z "Odysei kosmicznej" i "Czasu apokalipsy", ale byłem wgnieciony w fotel w kinie. Świetne zdjęcia, efekty specjalne, akcja na księżycu, wizja Marsa...
Zgadzam się dla tych którym s-f kojarzy się z Marvelem strata czasu ale dla "old school-owych" miłośników s-f bardzo dobry
Ale jakie "poważne potraktowanie SF"? Ten film ma prześliczne zdjęcia i dobry pierwszy kwadrans. Przez ten kwadrans myślałam, że będzie naprawdę dobry. Niestety później zaczyna się taki festiwal fizycznych i logicznych absurdów, że można go nazwać wszystkim tylko nie: "poważnym potraktowaniem SF".
ma sporo z Wakacji Jasia Fasoli. z Odyseją i Czasem Apokalipsy nie ma zupełnie nic wspólnego. boszsze jak ja lubię, gdy ktoś porównuje coś do filmów, których chyba nie widział ...
To ja chyba byłem na innym filmie o tym samym tytule. Kosmicznie słabe kino, tak coś przeczuwałem, ze Tommy Lee Jones to jest dobry omen dla tego filmu i niestety wyszło na moje. Przewidywalny do bólu, emocjonalnie dla 13 latka, spodziewałem się czegoś na poziomie Interstellar, First Man, a dostałem pseudointelektualną emocjonalną wydmuszkę.
Dokładnie. Myślałem, że wydrapię sobie oczy podczas seansu. Film jest totalnym dnem.
Zgadzam się, audiowizualne arcydzieło. Historia może nie jest jakaś wybitna ale dzięki Bradowi można się emocjonalnie w to wczuć. No ale przede wszystkim zachwyca ta genialna muzyka Maxa Richtera w połączeniu z tymi zdjęciami kosmosu.
Film nakręcony w komedii Jaś fasola na wakacjach. Tak widzę Ad Astra . Nuuuuuuuda .
Zdjęcia niezłe, muzyka OK.
Fabuła - dno do kwadratu. Rozwleczony i nudny dramat psychologiczny, którego tłem jest w tym przypadku kosmiczna sceneria, choć równie dobrze akcja mogłaby dziać się w górach, na morzu czy w lesie.
Gdzie tu dramat? Srsly? Dramat mężczyzny, który zostawiony przez swojego ojca, musi zmierzyć się z życiem, dźwigając bagaż w postaci potężnego deficytu emocjonalnego, który kładzie się cieniem na całe jego jestestwo. Ubezwłasnowolnia uczuciowo, odgradza wysokim murem od otworzenia się na relacje z drugim człowiekiem, a jednocześni pcha go w ślady ojca, nie pozwala ukoić bólu, poczucia straty oraz dojmującej tęsknoty małego chłopca za tatą. Dramat ojca, który zostawia swoją rodzinę, żonę, syna, i zatraca się w świecie własnych ambicji etc etc etc...jak można zadać pytanie, "gdzie tu dramat"? po obejrzeniu tego klasycznego dramatu psychologicznego:)
Widać że jesteś typowym trollem i nieudacznikiem wystarczy poczytać twoje wpisy, człowieku zrozum że każdy człowiek jest inny ci znaczy że jednemu się będzie dany film podobał a jeszcze komuś nie więc po co te puste Gądki skoro wszystko jest jasne
ja miałem ojca, który lubił przepić wypłatę i jakoś nie dostrzegłem w nim wewnętrznego dramatu, gdy potem brakowało na koniec mca siana na żarcie. z kolei ja jakoś nie prowadziłem nigdy ze sobą nudnych monologów, tylko szedłem twardo przez życie. to film chyba dla dzieci bogatych rodziców, coby "się wczuli" w rolę skrzywdzonych dzieci
W Twojej wypowiedzi można wiele dostrzec kolego, ale to Twoja historia...Wszystkiego dobrego.
Ostatnio same śmiecie produkują.
Zatem to jest taki bardzo umiarkowany komplement ...
W tym filmie dobra jest jedynie konkluzja że nie ma sensu szukać życia poza Ziemią bo nawet jeśli istnieje to będzie gównem w porównaniu z tym co mamy pod nosem. Tylko że tyle to ja wiedziałem wcześniej.
Fabuła jest opowiedziana w pierwszych scenach. Nic więcej się nie rozwija. Zaliczamy wszystkie wymienione punkty i tyle. Ziemia, księżyc, mars, neptun. Nic nie wnosi ta podróż no chyba, że cała masę głupotek i nielogocznosci.
To prawda, film jest bardzo liniowy. Jak gra komputerowa, w której musisz poruszać się z punktu A do punktu B. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie. A szkoda, bo pokładałem w tej produkcji duże nadzieje. Jako fan Sci-Fi tego gatunku, jestem rozczarowany, ale po prostu nie był to film kierowany do mnie i osób z podobnym gustem do mojego. Takie mam wrażenie.
skrajność ocen powoduje, że tym bardziej chcę zobaczyć ten film.... a swoją drogą w ostatnich latach powstało trochę jakby "poematów" o kosmosie, gdzie nie akcja jest celem, a ludzkie emocje i przemyślenia na tle kondycji wszechświata ... "Grawitacja", "Nowy początek" a przede wszystkim piękny "Pierwszy człowiek" o Armstrongu. I brak akcji nie jest tu zarzutem, bo nie o to chodzi w takim filmie. Męczą mnie filmy typu Avengers... głośne to to i do niczego nie zmierza poza chwilową rozrywką. Taki znak czasów.
Dlatego dobrze, że powstają takie filmy slow jak ten.
Jeśli podobał Ci się tak jak i mnie "Pierwszy człowiek", to wierz mi, nie chcesz zobaczyć "Ad Astra".
Ja tez sie ciesze ze tak duzo ambitnych filmow Sficiton wychodzi przez ostatnie lata, od wizjonerow.Oby wiecej takich.
Filmy scifi to nie mają być ambitne pierdy o głębi życia, to ma być spotkanie z nieznanym.
ja już po seansie. Mam mieszane uczucia... bardzo podobał mi się do momentu gdy Roy zostaje sam w statku zmierzającym do Neptuna. Do tej pory filmu było tak dobrze, że nie zauważyłam upływu czasu. Sceny na Księżycu i na Marsie super, ale potem film skręca zupełnie w głębie nie tylko kosmiczną lecz i emocjonalną, w którą nie potrafiłam się wczuć. Natomiast Brad Pitt!!! Jestem pod wrażeniem kolejnej jego roli, a ta była tym trudniejsza, że mnóstwo zbliżeń na jego twarz wymagało prawdy w emocjach, wyrażanych czasem drgnieniem nerwu... świetny....