Recenzja filmu

Incepcja (2010)
Christopher Nolan
Leonardo DiCaprio
Joseph Gordon-Levitt

Sen się spełnił - Nolan triumfuje

Próba zrecenzowania "Incepcji" do najłatwiejszych zadań nie należy, co do tego nie ma wątpliwości. Po pierwsze, jest to film wyjątkowo osobliwy, a w moim mniemaniu wręcz arcydzieło i choćby
Próba zrecenzowania "Incepcji" do najłatwiejszych zadań nie należy, co do tego nie ma wątpliwości. Po pierwsze, jest to film wyjątkowo osobliwy, a w moim mniemaniu wręcz arcydzieło i choćby z tego powodu mam obawy, czy oddam wszystko w satysfakcjonującej mierze. W końcu bardzo rzadko mam zaszczyt pisania o obrazie takiej klasy. Secundo, w trakcie seansu autentycznie śnimy wraz z bohaterami i do tej chwili nie jestem do końca przekonany, czy rzeczywiście siedziałem w nocy z piętnastego na szesnastego lipca w nowojorskim Imaksie, czy straciłem już rozeznanie w tym, gdzie kończy się rzeczywistość, a gdzie zaczyna sen. Wszystko wydaje się mętne i niepewne. Po trzecie, Leonardo DiCaprio daje taki popis aktorski, że nachodzi mnie ochota zachowania się nieprofesjonalnie i zatopienia tekstu w superlatywach skierowanych ku niemu, ale nie pozwala mi na to poczucie obowiązku.

Powiadają, że Christopher Nolan pisał i cyzelował scenariusz do "Incepcji" przez bite dziesięć lat. Liczba imponująca i wiele obiecująca. Tak samo zresztą jak nazwisko reżysera. W końcu mamy do czynienia z kolejnym dziełem artysty, w którego umyśle narodził się "Mroczny rycerz", będący notabene największym kasowym sukcesem Człowieka-nietoperza i jedną z najbardziej dochodowych produkcji filmowych w ogóle. Nie godzi się także zapomnieć o innych dokonaniach Brytyjczyka, z niskobudżetowym "Memento" na czele. Właśnie z nim, w zasadzie najbardziej wychwalanym przez fanów, filmem Nolana łączyłbym "Incepcję", wskazując wędrówkę Leonarda jako zalążek najnowszego thrillera science-fiction. Reżyser po raz kolejny udowadnia, że jeśli chodzi o inteligentną rozrywkę i mieszanie w głowie widza, nie ma sobie równych.

Dom Cobb (Leonardo DiCaprio) jest najbardziej uzdolnionym ekstraktorem na świecie. Jego fach polega na kradzieży sekretów ukrytych w podświadomości ofiary, do której dostaje się za pośrednictwem snów. Jego zdolności są niezwykle pożądane, ale jednocześnie wiele za nie zapłacił – ścigany przez bezimienne korporacje i siły bezpieczeństwa musi żyć na wygnaniu, z dala od rodziny. Pojawia się jednak szansa na odzyskanie dawnego życia. Pewien tajemniczy i wpływowy biznesmen Saito (Ken Watanabe) oferuje mu "naprawę" życiorysu, w zamian za dokonanie nierealnego. Incepcji. Zaimplementowania w ludzkim umyśle idei, tak by cel uznał ją za swoją własną. Zadanie o zgoła innym charakterze niż dotychczasowe dokonania Cobba. Ma to na celu zrujnowania firmy największego rywala Japończyka. Ekstraktor najmuje do zlecenia różnorakich specjalistów, jednak w misji niemożliwej nie pomaga wcale fakt, że literalnie nie może wyrzucić z głowy swojej żony...

Bez problemu da się zauważyć, że szkic fabuły przypomina heist movie. I tak jest w istocie. "Incepcja" to egzystencjalny film rabunkowy, w którym obiektem zainteresowania "szajki" jest ludzki umysł. Śmiało można się nastawić, że nie pominie nas kompletowanie zespołu i planowanie, a ostateczny "skok" zajmie znaczną część obrazu. Wielu uznałoby w tym momencie, że w związku z tym superprodukcja jest do pewnego stopnia przewidywalna, co jest bolączką wielu tego rodzaju filmów, lecz nic bardziej mylnego. Zgodnie z tradycją Nolan serwuje nam doświadczenie, na które nikt nie jest gotowy i które ma nas zadziwić. Zresztą, kto inny mógłby wpaść na pomysł zrealizowania dreszczowca science-fiction, będącego jednocześnie heist movie, koncentrującym się w dodatku na dramatycznym losie głównego (anty)bohatera? Brytyjczykowi nie tylko udało się zrobić to przekonująco i solidnie, lecz bez wątpienia jest to wręcz jego magnum opus i prawdopodobnie najinteligentniejszy blockbuster w dziejach kina.

Trudno rzec, co jest największą zaletą "Incepcji". Nolan po raz kolejny nie tylko wyreżyserował film, ale także go napisał, co jak zawsze okazuje się być jego najmocniejszą stroną. Nie sposób przewidzieć, co wydarzy się za chwilę, czym zostaniemy zaskoczeni za najbliższym zakrętem. Podziwiamy barwne postacie z krwi i kości (Brytyjczyk wreszcie nauczył się tworzyć postacie kobiece) i wszechstronność twórcy – równie przekonująco wprowadza nas w kolejne poziomy snu, jak i snuje opowieść o tragicznie utraconej miłości. Wprawni obserwatorzy z pewnością wyłapią różne smaczki, a twisty fabularne przyprawią widza o tzw. "szczękopad". Geniusz Nolana przejawia się zwłaszcza na samym końcu, gdy zaczynamy rozumieć, że ktoś z nas zakpił i liczba interpretacji obrazu jest właściwie nieskończona, a jednocześnie jesteśmy zadowoleni.

Po drugie wspomnieć należy o obsadzie. Jest świetna, trudno mi właściwie przywołać w myślach wakacyjną produkcję równie silną pod tym względem. W protagonistę wcielił się wspomniany już Leonardo DiCaprio, który od kilku lat zaskakuje i utwierdza nas w przekonaniu, że poniżej "czterdziestki" w Hollywood nie ma sobie równych i staje się powoli jedną z największych aktorskich legend kina. Jego rola w "Incepcji" jest potężna i to właściwie on decyduje o klasie tego filmu. Wielowymiarowość jego postaci, przejawiające się emocjonalność (tak, jest emocjonalnym centrum obrazu) i niepewność poruszą z pewnością każdego i sprawią, że trudno będzie zapomnieć o Cobbie. DiCaprio dźwiga ciężar tego filmu, jakby był do tego stworzony. Jeśli uda nam wczuć się w Cobba, to bez wątpienia "Incepcja" przejdzie wszelkie oczekiwania. Murowany kandydat na nominację do oscara w przyszłym roku.
Drugi plan jest wręcz zapełniony znakomitymi aktorami i niełatwo wybrać tu faworyta, ale osobiście wskazałbym na Marion Cotillard, laureatkę nagrody Akademii za brawurową rolę Edith Piaf. Jako "cień" żony ekstraktora rozczula nas, znajduje nasze współczucie i dotyka swoją wrażliwością, ale jednocześnie przeraża. Kto jeszcze? Joseph Gordon-Levitt kradnie niektóre sceny, Tom Hardy bawi i igra z przeciwnościami nie na żarty, Ellen Page znana z roli Juno bez problemu zdobywa naszą sympatię, charyzmatyczna postać Kena Watanabe robi na nas wrażenie, a Cillian MurphyTom BerengerDileep Rao wykonują swoje zadanie solidnie, każdy w inny sposób. Na Michaela Caine'a zawsze miło popatrzeć, nawet jeśli to tylko parę minut.

Grzechem byłoby pominąć techniczną stronę filmu. Zdjęcia trzykrotnie nominowanego do oscara Wally'ego Pfistera zapierają momentami dech w piersiach, scenografie i efekty specjalne są najzupełniej bez zarzutu, ale i tak największe brawa należą się i tak za efekty dźwiękowe – ich jakość w IMAX-ie wstrząsała nieraz siedzeniami w kinie. Poza tym Nolan wreszcie nauczył się kręcić sekwencje akcji, co również warto odnotować. Scena walki w korytarzu pozbawionym grawitacji wbija w fotel i bez trudu staje się najlepszą sceną walki w historii, a pościgi wśród bieli śniegu urzekają. Nie oglądamy tych sekwencji, uczestniczymy w nich. Ścieżka dźwiękowa Hansa Zimmera natomiast świetnie komponuje się ze scenami akcji, a ostatni utwór, "Time", przyprawi wiele par oczu o kręcące się w nich łezki. Powiedziałbym wręcz, że to jedno z największych dokonań kompozytora.

Reasumując, dlaczego uważam "Incepcje" za arcydzieło? Ano dlatego, bo to film kompletny, jedyny w swoim rodzaju i szokujący, otwarty na interpretacje. Wędrówka Doma Cobba to doświadczenie, którego absolutnie zapomnieć się nie da, a wręcz nie godzi. Nolan zadaje nam pytania na temat otaczającego nas świata, czym jest dla nas pogoń na szczęściem i czy lepiej oddychać rzeczywistym tlenem, czy jednak pozostać w wyimaginowanym świecie. Jest to podróż jedyna w swoim rodzaju i epicka, dająca także poczucie autentycznej unikalności. Reżyser "Mrocznego rycerza" śni o czymś więcej i prowokuje nas do marzeń. "Incepcja" sama jest snem, intensywnym i nieklarownym, który pochłania widza.

Doskonale rozumiem, dlaczego spora liczba osób może nie dostrzec w tym filmie nic rewelacyjnego i wręcz poczuć się oszukana czy rozczarowana, ale jeśli wsiąkniecie w Cobba, jeśli zaakceptujecie wizję Nolana, to zgodzicie się ze mną. Cóż, arcydzieło ma to do siebie, że wzbudza kontrowersję. W moim osobistym rankingu jest to ścisła czołówka w ogóle, obok "Lotu nad kukułczym gniazdem" czy "Podziemnego kręgu". Film, do którego wracać będę często i zawsze.

Gdy już wyrwiecie się ze snu na napisach końcowych, to zdacie sobie sprawę, że to nie Cobb zasadzał ideę w głowie Roberta Fischera, ale Nolan w naszych. I ta idea rozwija się, rośnie jak wirus i pochłania umysł, skłania do dyskusji i interpretacji, tkwi tam niełatwa do zatarcia.

"Incepcja" jest arcydziełem kina science-fiction i największym dokonaniem Christophera Nolana.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Incepcja" niewątpliwie jest jednym z najbardziej oczekiwanych filmów roku. Pierwsze pojawiające się w... czytaj więcej
Christopher Nolan to bez wątpienia jeden z najzdolniejszych, jak nie najzdolniejszy młody reżyser.... czytaj więcej
Wiele razy śniłem o rzeczach, których nie mógłbym zobaczyć i przeżyć w rzeczywistości. Czy wy również... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones